Warning: openlog() has been disabled for security reasons in /home/maciosmx/domains/woltuszowa.pl/public_html/modules/syslog/syslog.module on line 76

Warning: syslog() has been disabled for security reasons in /home/maciosmx/domains/woltuszowa.pl/public_html/modules/syslog/syslog.module on line 79
Wołtuszowa

PostHeaderIcon Legenda o rymanowskim wietrze

 

Gdy Pan Bóg stworzył świat: niebo, ziemię, rośliny, zwierzęta, stworzył też żywioły: wodę, ogień, wiatr, a nad tym wszystkim słońce co oświetlało całą ziemię. Pomyślał sobie: a niech się między sobą dogadają, gdzie kto kiedy będzie najważniejszy i usunął się na bok, by ludzi zasiedlić na Ziemi i dać im do życia to, co najpotrzebniejsze. Zajęty swoją pracą nawet nie zwrócił uwagi jak zaczęły się między sobą kłócić, to słońce, to wiatr, to woda, każde chciało być ważne i zaistnieć przed drugim. Doszło nawet do tego, że jak Bóg kształtował kontynenty i na całym świecie, zaznaczał rzeki, góry i dobierał zwierzęta do krain, zaczęło na przemian jaśnieć, że oczu nie można było otworzyć, to ciemnieć, że nic widać nie było, to woda zaczęła zalewać wszystko stworzenie, to znów wiatr rozwalał dzieło stworzenia.

WołuszowaPan Bóg rozzłościł  się i zawołał do siebie wszystkie moce na naradę. Sam nieco zmęczony usiadł na tronie, a wokół niego zaczęły gnieździć się żywioły tak, by być jak najbliżej stwórcy. Gdy Pan zobaczył tę walkę między nimi krzyknął raptownie: cicho, spokój, koniec tym kłótniom i swarom między wami. Czy nie możecie się między sobą dogadać i w swoim czasie uszczęśliwiać ludzi na ziemi. Oni wcale dużo do szczęścia nie potrzebują, pomyślcie trochę, czy nie warto się dogadać tak, by raz jedno rządziło, raz drugie, a raz trzecie. Przecież nie może cały czas tylko świecić słońce, czy wiać wiatr czy ogień panoszyć to co stworzyłem. To wszystko kosztuje pracy i wiele zachodu, a wy tak się zachowujecie, jakby to nie było nic warte, a tylko wasza pozycja najważniejsza. Dlatego dam wam szansę na współpracę na ziemi, i tak, jeśli potraficie szanować się, swoimi walorami na przemian uszczęśliwiać ludzi to pozwolę wam współistnieć na całej ziemi w równej sile, nie porozdzielam was, a każde będzie mogło mieć swój czas i swoje miejsce na ziemi. Jeśli jednak wasz spór będzie trwał nadal i walka o prym przyćmi wasz umysł to obiecuję wam, że was rozdzielę i nigdy już nie będziecie w równej sile razem na ziemi, a porozdzielam was wedle swego uznania i swojej woli. Zatem baczcie, aby wasze działania były mądre i odpowiedzialne.

PostHeaderIcon Legenda o Kopcu

 

Mgła w lesie pod KopcemJuż od miesiąca mgła opanowała całą ziemię i nie wiadomo było, co robić dalej. Powietrze całe przesiąknięte na wylot drobinkami mgły, jak prześcieradło zasłaniało wszystko wokół, tak, że nikt, nawet na parę metrów nie wychodził z grodziska, aby nie zabłądzić w lesie, a co gorsza, spotkać tam śmierć. Wprawdzie jeść jeszcze było co, ale niepokój coraz to większy gościł na twarzach mieszkańców osady spod lasu. Dlatego z dnia na dzień zadawali sobie to samo pytanie: ileż to jeszcze przyjdzie nam siedzieć w tej mgle, a może to kara za grzechy?, a może to koniec świata będzie? – prorokowali inni. Dzieci tylko najspokojniej bawiły się nie robiąc sobie z tego nic i swoją beztroską denerwowały swoich rodziców, którzy musieli ze zdwojoną siłą na nich uważać, co by które nie wlazło w mgłę, bo znaleźć je tam byłoby cudem. Właśnie nastał kolejny mglisty dzień , dlatego starszyzna postanowiła zebrać się na naradę, aby podjąć decyzję, co robić dalej. Usiedli blisko siebie w kole, tak, że każdy widział każdego i łatwiej było rozmawiać, obserwować ruchy i gesty rozmówców, potakiwać i przysłuchiwać się temu, co kto ma do powiedzenia. Na twarzach wszystkich panował spokój, ale i troska o osadę i jej najbliższą przyszłość, która w obliczu potężnej mgły, z dnia na dzień stawała się niepewną. Na sam przód głos zabrał raptowny i zawsze niecierpliwy Miedziobród: To wszystko przez starą wiedźmę spod lasu, co to czaruje, jak chce i kiedy chce, dymy puszcza na wszystkie strony to i teraz na nas puściła i chce nas wygubić bo sama stara to jej na sobie nie zależy, a nas ma za nic. Ja bym jej….Spokojnie, spokojnie- głos Miedziobroda przerwał Kosek – co ma wiedźma do ludzi ze wsi. Każdy chodzi do niej po radę, raz pomoże raz nie, ale nie zaszkodzi na pewno nikomu to i ludzie ją uważają, a i ona ludzi też. Musi być inna przyczyna, bo czegoś takiego jeszcze u nas nie było. Ale co?- odezwał się Grabek – miesiąc już czekamy, że mgła ustąpi, a tu nic, dalej to samo. Pamiętam pierwsze dni jak przyszła to szła od tej góry co to mówią, że na niej straszy i lepiej tam nie chodzić. Raz ponoć, mówiła stara wiedźma, że poszli ludzie tam po zwierza na polowanie i nie wrócili. Nastała chwila ciszy. Wszyscy z kręgu stali i patrzyli niepewnie po sobie, bo czuli, że nie lada tajemnicę mają do odkrycia, ale jak się z nią zmierzyć. Trza iść na tę górę i sprawdzić, co tam się dzieje, inaczej zginiemy tu z nędzy i głodu, bez słonka i widoku – głośno i na stojący rzekł stary Dąbek – jeśli życie nam miłe musimy zaryzykować i znaleźć kogo, kto pójdzie na tę wielką, tajemniczą górę, zobaczy co tam się dzieje, czy to z niej płynie to ogromne może mgły spowijającej naszą ziemię, a najważniejsze wróci do nas, i powie co robić dalej? Rada dobra, ale kto pójdzie na górę, co nie wracają z niej ludzie, tym bardziej, że oko wykol nic na krok nie widać to jak iść i jak wrócić?

PostHeaderIcon Legenda o Zamczysku

Zamczyska - widok z WołtuszowejZamczysko kładło się spać, kiedy młody Bolko, syn księcia Leśnika postanowił odwiedzić swoją ukochaną, biedną dziewczynę z sąsiedniego wzgórza. Wiele już razy chodził do niej po kryjomu, bo ojcu nie podobała się jego miłość do dziewczyny z ludu. Jagienka – bo tak było jej na imię, kochała Bolka, ale zdawała sobie sprawę, że z ich miłości to nic wielkiego nie będzie, bo kto to widział, by biedne dziewczę z ubogiej chałupy mogło dostąpić aż tak wielkiego zaszczytu. Ale Bolko, dla którego różnice w bogactwie i urodzeniu nie odgrywały żadnej roli kochał swoją wybrankę i kiedy tylko nadarzała się okazją wybierał się do niej po kryjomu, aby nacieszyć i siebie i swoją ukochaną. Tak też i dzisiejszego dnia, kiedy już prawie wszyscy spali na dworze, młody książę czmychnął przez wąskie okno swej komnaty i szybkim krokiem znalazł się w stajni. Szybko osiodłał konia i trzymając go za nozdrza, aby nie zdradził jego zamiarów, cichutko przecisnęli się przez boczną bramę zamkową. Wartownik na bramie, starszy już rycerz uśmiechnął się tylko do Bolka i pogroził mu palcem cichutko szepcząc: uważaj królewiczu, bo twój starszy brat Eryk czyha tylko na okazję, aby cię upokorzyć przed ojcem i pozbyć się konkurenta do władania zamkiem nad Rymanowem. Co mi tam zamek, co mi tam bogactwa i zaszczyty, kiedy nie będę mógł posiąść za żonę mojej Jagienki. Myślę, że w końcu ojciec mój zgodzi się i pozwoli poślubić kobietę którą kocham i wcale nie muszę mieszkać w zamku, ale w prostej chałupie byle tylko ze swoją ukochaną. Idę już stary druhu i dziękuję ci za twoje dobre serce i pomoc. Jak się ożenię z Jagiełką to wezmę cię do siebie na służbę i będziesz mi ojcem i piastunem moich dzieci. Daj Boże, daj Boże – idź ostrożnie bo twój brat tylko czeka na twój błąd młodzieńcze. Ale Bolko już nie słyszał tych słów, gdyż co koń wyskoczy popędził z góry na dół traktem do rzeki, gdzie skręcił w boczną  drogę na skraj góry Mogiła.

PostHeaderIcon Legenda o Mogile

Zachód słońcaMinął gorący letni dzień. Słońce powoli zaczęło chować się za górę i swoimi promieniami oświetlać intensywnie zachodni horyzont, tak, że wydawało się jakby za górą  coś  paliło się, a płomienny żar swoimi językami wyglądał zza góry. Czarne chmury, poskręcane w kołtuny i warkocze, owinięte pierścieniem słonecznej jasności zdawały się grozić okolicy nadciągającą burzą. Wszyscy mieszkańcy doliny spoglądając na to zjawisko przekomarzali się między sobą prorokując, jedni deszcz, drudzy piękną pogodę. Wieczór zapadł cicho i spokojnie. Niektórzy ze starszych poschodzili się na drewniane bale drzewa leżące przy drodze, usiedli na nich i gadali o wszystkim i o niczym. Od czasu do czasu wybuchali rzęsistym śmiechem, to znów przekomarzali się i udowadniali swoje racje. Jedni odchodzili drudzy przychodzili i tak mijał im wieczór, kolejny w ich życiu. W zasadzie dni były do siebie bardzo podobne, wręcz nieraz monotonne, bo to do miasta daleko, to i co było innego robić. Byleby tylko do garnka włożyć co było, to już było dobrze.

PostHeaderIcon Legenda o Dziale

Grzmiało od samego rana, dlatego wszyscy we wsi siedzieli w swoich zagrodach i nikt nawet nie wychylał głowy na zewnątrz, by zobaczyć, czy czasem nie będzie to tylko chwila strachu i wszystko wróci do normalności. Dzieci siedziały u nóg swoich dziadów, a ci opowiadali im dawne baje i przypowieści. Matki krzątały się koło obiadu, a mężowie karmili trawą bydło i konie w oborze.

Na łąceSzła właśnie wiosna, zieleń bujna tryskała swoją młodością a łąki pełne kwiatów i ziół wprawiały w zachwyt niejedno dziewczęce serce. To właśnie na wiosnę, jak mówiło stare miejscowe porzekadło, jak dziewczyna spotka na łące chłopaka z ziołami to go nie odciągnie ani wołami. Tak to dziewczyny od czasu do czasu zaglądały na pole, czy czasem której nie pokaże się wymarzony widok pięknego, młodego kawalera, bo cóż piękniejszego mogłoby ją spotkać w rozkwicie wieku. Południe nastało a tu jak na złość rozlało się na całego i domy napełniła wszędobylska ciemność. W domu Pastucha, mądrego i dzielnego zarządcy wsi, najstarsza z trzech córek Helszka, odezwała się do ojca tymi słowy: nie gniewaj się mój kochany ojcze, ale mija mi już 25 wiosna życia i jakoś jeszcze nie udało mi się spotkać wybrańca mego serca, z którym mogłabym stworzyć dom, mieć dzieci i dać tobie wytchnienie na stare lata. A że zależy mi na tym okrutnie to i często o tym myślę i dlatego właśnie dzisiejszej nocy miałam dziwny sen. Otóż śniło mi się, że na górze wysokiej, z której potok spływa w dolinę, a wzniesienie porasta bujna i gęsta trawa, zobaczę młodego mężczyznę z laską w jednej ręce a z cudownym bukietem  w drugiej, a przy nim pełne stada bydła i kóz, koni i baranów. Będzie stał cicho i spokojnie a ja podejdę do niego i podam mu garnc  mleka i placka miodowego. On uśmiechnie się do mnie, ale powita językiem , który ciężko mi będzie zrozumieć. Ta chwila była dla mnie ojcze tak przejmująca, że się wtedy obudziłam i nie wiem co byłoby dalej gdyby sen trwał i trwał. Pozwól mi przeto ojcze wyjść nieco na wzgórek i zobaczyć czy czasem kto nie pokaże się na łące pod lasem bo inaczej po co taki sen miałby mi się śnić. Córko ty moja kochana, każdy z nas ma różne sny i bardziej prawdziwe i mniej ale żeby aż tak wierzyć we sny to czy ja wiem, czy warto? – ot co ma być to będzie. Wiedz jedno, że jeśli masz spotkać kogoś i chcesz tego bardzo to pewnie to przyjdzie czy prędzej czy później. Ojczulku ty mój pozwól mi wyjść na łąkę i zobaczyć czy tam nie widać nikogo, a jak nie będzie to zaraz wrócę , obiecuję. A idź głupia Ty, idź. Tylko zaraz wracaj bo krowy trza podoić a i co ludzie powiedzą gdy zobaczą cię na polu samą bez nijakiej obstawy, samiuśką jak palec, że tylko czekać na jakiego bandytę. Helszczce nie trzeba było dwa razy powtarzać zgody na wyjście, bo ani nie oblókłszy się do końca wyskoczyła na podwórze zabierając w biegu do jednej ręki placek miodowy a do drugiej dzban z mlekiem rannym. Pierwsze kroki pokonała prawie biegiem ale w miarę oddalania od domu krok jej stawał się powolniejszy i ostrożniejszy. Przez chwilę zerkał za nią ojciec przez szparę w ścianie, ale ktoś go zawołał i zwróciwszy swoją uwagę na co innego zapomniał o wyjściu swojej pierworodnej córki. Tymczasem z kroku na kroczek Helszka oddalała się od zagrody i powoli zaczęły jej zamazywać się kształty chałup i zabudowań wiejskich, ale wiedziona nadzieją cudownego spotkania nie zbaczała uwagi ni na strach ni na języki i obmowy ludzkie jakie mogły ją czekać po powrocie do domu.

PostHeaderIcon Witamy na stronie Wołtuszowej

  Wołtuszowa wiosną
Szanowni Państwo. Kiedy cztery lata temu stanąłem przy kapliczce kurierów beskidzkich na Wołtuszowej, popatrzyłem na urzekający wokół krajobraz rymanowskich gór, lasów i łąk, a jednocześnie na niebezpiecznie postępujące zarastanie ścieżek, dróg, zagradzające zwiedzającym to cudowne miejsce na Ziemi, pomyślałem sobie: Boże pozwól mi zaopiekować się tym miejscem, aby każdy kto skorzysta z zaproszenia odwiedzenia Wołtuszowej wyszedł z niej szczęśliwszym i bogatszym o doznania zarówno estetyczne, krajobrazowe ale przede wszystkim duchowe.